Ostatnio coraz bardziej zaczęłam interesować się tematem
utrwalenia makijażu na naprawdę wiele godzin. Są takie dni, że muszę wyjść rano
i oczekuję od swojego makijażu, że będzie trzymał się tak dobrze jak po
nałożeniu, ale jak wiemy jest to nierealne. Przez cały dzień wydziela się
sebum, które zmusza nas do poprawek w ciągu dnia. Nie jestem z tych kobiet,
które chętnie biegają do łazienki z puderniczką i poprawiają najmniejszą
drobnostkę, bo po prostu szkoda mi na to czasu. Grzebiąc w tym temacie
natknęłam się właśnie na baking i to właśnie tej metodzie poświęcam dzisiejszy
post. Opowiem wam o tym co to jest, skąd się to wzięło oraz jak wprowadziłam to w swój codzienny makijaż.
Jest to metoda, którą wiele osób przypisuje makijażyście Kim
Kardashian, ale w rzeczywistości sam tego nie wymyślił. Jest to metoda, która
od lat cieszy się wielkim powodzeniem wśród profesjonalnych makijażystów, a
ostatnio coraz więcej się o tym mówi. Chodzi tutaj o to, aby za pomocą
transparentnego pudru rozświetlić wybrane partie twarzy nie używając przy tym
kosmetyków rozświetlających. Ma ona także przede wszystkim na celu gruntownie
utrwalić makijaż, a przy tym sprawić, że jest ujednolicona.
Dla kogo ta metoda
się sprawdzi?
U posiadaczek cer
suchych ta metoda nie sprawdzi się dobrze na co dzień, gdy w użyciu
zostanie puder mocno matujący, sprawi to, że cera będzie niemiło ściągnięta, a
pod koniec dnia przesuszona, dlatego dla takiej cery polecam używanie bakingu
na duże wyjścia. Stosowany od czasu do czasu nie będzie ingerował w stan skóry.
Cera mieszana, czyli taka jak moja,
gdzie sebum w dużej ilości wydziela się w strefie T dużo bardziej polubi się z
takim utrwaleniem makijażu. Najczęściej jednak polecane jest to dla cer tłustych, które na co dzień muszą się
zmagać z wieloma poprawkami w ciągu dnia.
Od czego zacząć?
Przed przystąpieniem do bakingu musimy przygotować bazę i w
tym celu potrzebne nam są takie kosmetyki jak podkład, korektor, a do
utrwalenia oczywiście puder sypki. Rozpoczynamy od nałożenia podkładu a
następnie korektora w wybrane partię twarzy takie jak czoło, nos, broda i pod
oczami ew. tam gdzie chcesz zakryć niedoskonałości. Odczekaj chwilę, aby
kosmetyki mogły się stopić ze skórą, a następnie nałóż kolejną warstwę korektora.
Przystępujemy teraz do pudru, który nakładamy w miejsca gdzie nałożyłaś
korektor. Nie żałuj pudru. Chodzi o to, by nałożyć naprawdę grubą warstwę.
Nakładamy pod oczy, czoło, linie żuchwy tuż pod konturowaniem (dzięki temu ta
linia zostanie jeszcze bardziej podkreślona) oraz od skrzydełek nosa do brody. Zostawiamy
to tak na około 15 minut, aby skóra mogła się połączyć i utrwalić.
Jak to wnoszę do
życia codziennego?
Codzienne stosowanie bakingu może znacznie wysuszyć stan
cery, dlatego moja wersja jest dużo mniej drastyczna. Oczywiście, używam pudru
w miejsca, które najbardziej go potrzebują, ale nie w takiej ilości. Muszę zaznaczyć,
że rano nie mamy tyle czasu by czekać około 15min, dlatego ja w momencie
kończenia makijażu np. uzupełniam brwi czy maluje kreskę na oku, omiatam twarz,
by pozbyć się nadmiaru pudru. Część, która uzupełniła się z korektorem zostaje
na wiele godzin, a ja nie muszę się martwić czy mam puder i bibułki matujące,
gdy tylko zacznie świecić mi się cera na uczelni. W codziennym makijażu nie
używam pudru sypkiego, a w kamieniu. Ten z Rimmel bardzo łatwo łączy się z
pędzlem, więc bardzo łatwo uzyskać, dzięki niemu tzw. „chmurkę”. Dodatkowo nie
obciąża cery, a skóra pod oczami również prezentuję się całkiem dobrze.
Podsumowując metoda Baking’u to bardzo dobry sposób na
utrwalenie makijażu. Na wielkie wyjścia i całodzienne wyjście z domu spisuję
się rewelacyjnie i nie mam żadnych przeciwskazań. Jedyne o czym musimy pamiętać
to strefa pod oczami. Nie obciążajcie za bardzo tych okolic.
Znałyście wcześniej tę metodę? Wprowadzacie go do swojego makijażu?
Nigdy o tej metodzie nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuń